pograniczne i przezgraniczne eksperymenty,.... Absurdystyczne Misterium Mortis, szaleństwa sztuki

niedziela, 19 lipca 2009

LIMERYK O ALFREDZIE JARRY


LIMERYK O ALFREDZIE JARRY

Newton z Cambridge - mistrz to fizyki,
Tomasz z Akwinu - metafizyki.
A Jarry, choc niepowazny,
jest arcy-cholernie waznym
arcymistrzem od PATAFIZYKI!

Czapki z glow przed tym geniuszem z Paryza!

***
Alfred Jarry przeżył 34 lata i miesiąc, o trzy lata mniej niż Rimbaud.
Jego czternastoletnią karierę literacką otacza osobliwa dwuznaczna aura.
Z jednej strony uznany był za najoryginalniejszy umysł Paryża,
z drugiej – żył w dzikiej nędzy, bo skoro jest tak biedny, nie trzeba
mu wiele płacić. Mieszka – dziwiono się – nawet w zimie w baraku trzy na cztery metry, wzniesionym własnoręcznie na palach nad brzegiem Sekwany,
żywi się wyłącznie złowionymi na wędkę rybami, a rower trzyma na suficie, by szczury nie zjadły opon.
(...)
Lubiano go szczerze, lecz tak, jak się lubi błazna. Doceniano anielską zgoła przyzwoitość: niezdolny był do intryg i w miarę możności zwracał długi! Nigdy też nie miał za złe, gdy go okradano z pomysłów, w czym
specjalizowało się całe grono słuchaczy niezwykłych monologów
z Apollinaire'em, ... – chodzili za nim, stawiali i pilnie nadstawiali ucha.
Szło zwykle o dowcipy, lecz Apollinaire dowiedział się odeń mnóstwo
o doktrynach ezoterycznych, Max Jacob – o teologii scholastycznej,
a kto nie wykazywał w tym względzie talentów, jak choćby Picasso,
naśladował przynajmniej jego kostium cyklisty.

(...)

Krótko mówiąc, ówczesny Paryż bohemy i salonów wiedział, że Jarry,
choć niepoważny, jest ważny. Było to jedyne na świecie miejsce, gdzie
taki jak jego umysł mógł liczyć na względy. Do obrony jest teza,
że właśnie Jarry wymyślił kubizm, a z całą pewnością, co przyznał
mu sam Marinetti, wynalazł futuryzm. Dadaiści odkryli w nim dadaistę,
był świętym prekursorem surrealistów, by rychło inspirować egzystencjalistów,
strukturalistów, postfreudystów, semiotyków, oulipistów, Grupę Paniczną,
fluxusowców, postmodernistów – i nie wygląda, by mu w tej roli groziło wyczerpanie.
(...)

Wyczytać więc można, że uwielbiał pajęczyny, bo zdobią, lecz nie znosił pająków, a rozwiązał ten problem waląc do pająków z rewolweru, przy czym
trafiał zawsze. I że wprowadził modę na spinanie przez rowerzystów lewej nogawki kleszczami homara. I że nosił w butonierce gęsią łapę. I że
trzymał na kominku sięgającą sufitu japońską rzeźbę fallusa, a na pytanie,
czy to odlew jego anatomii, replikował: „Nie, pomniejszenie!". I że, z braku koszuli, malował sobie krawat na wetkniętym w wycięcie surduta kartonie.
(...) (fragmenty artykulu Jana Gondowicza z najnowszego numeru Tyg. Powsz.)

Brak komentarzy: